Wiekopomna data. Trzeba ją zapamiętać, zapisać w kalendarzu, albo coś. A to dlatego, że to najzwyklejszy dzień, jakich w czerwcu nie brakuje. Taka mała forma głupawki. Nie, nie trzeba iść ze mną do specjalisty. W moim wieku to ponoć normalne. A do tego jeszcze w moim stanie. Euforii całkowitej oczywiście.
A ataku owej niepohamowanej niczym radości dostałam w piątek, i tak mnie trzyma. 21 czerwca 2013 roku przyszły do szkoły wyniki egzaminu gimnazjalnego. Poszły mi bardzo dobrze, jak na mój gust (co ja plotę, przecież przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania względem nich). Także mam wytłumaczenie na głupoty, które zdarza mi się teraz robić.
Tak zaczynając z innej paki, to wczoraj miałam urodziny. Niby nic, niby nic i faktycznie nic. Mało kogo to obeszło oprócz rodziców, wujka, babci i przyjaciółek. Nawet chrzestna nie zadzwoniła. Zawiodłam się na nich. Ja zawsze pamiętałam o ich urodzinach, imieninach, rocznicach, itp. Przykro trochę. Nawet Google o mnie pamiętało i wysłało mi życzenia. Przeżyjemy. To im będzie głupio, jak zadzwonię do nich z życzeniami.
Melancholia, melancholią, a ja i tak się cieszę. Mam pierwszego obserwatora, który nawiasem mówiąc prowadzi świetnego bloga (otoportier.blogspot.com). Szczerze polecam.
Dobranoc wszystkim. Śpijcie dobrze.
Ale za to opiszę tutaj. Tu przynajmniej obowiązuje częściowa anonimowość :)
Translate
poniedziałek, 24 czerwca 2013
niedziela, 16 czerwca 2013
Cisza w eterze
Wiem, że wczoraj dodałam notkę, ale jak nie mam z kim podzielić się przemyśleniami, to piszę o tym.
Tak więc myślałam ostatnio o tym, co powinnam robić i co mi przystoi. I doszłam do wniosku, że nie robię tego co powinnam i nie jestem taka, jak należy. Do wizerunku dziewczyny w moim wieku nie pasuje plucie, lekkie bluzgi, czytanie książek, łowienie ryb, przejażdżki rowerowe z tatą, pisywanie wierszy i opowiadań, słuchanie metalu, nienawidzenie sukienek i spódnic (z wzajemnością, choć jak muszę - to założę), itp.
To niby nie dużo informacji, ale w mojej nieproporcjonalnie dużej łepetynie urosło do monstrualnych rozmiarów i nie pozwalało mi się skupić na pisaniu referatu na biologię. Teraz mogę już wziąć się do pracy.
Dobranoc.
PS. A czy normalne jest, że żeby się czegoś nauczyć, to muszę kręcić się na krześle, słuchając przy tym piosenek Filipinek? Cześć.
Tak więc myślałam ostatnio o tym, co powinnam robić i co mi przystoi. I doszłam do wniosku, że nie robię tego co powinnam i nie jestem taka, jak należy. Do wizerunku dziewczyny w moim wieku nie pasuje plucie, lekkie bluzgi, czytanie książek, łowienie ryb, przejażdżki rowerowe z tatą, pisywanie wierszy i opowiadań, słuchanie metalu, nienawidzenie sukienek i spódnic (z wzajemnością, choć jak muszę - to założę), itp.
To niby nie dużo informacji, ale w mojej nieproporcjonalnie dużej łepetynie urosło do monstrualnych rozmiarów i nie pozwalało mi się skupić na pisaniu referatu na biologię. Teraz mogę już wziąć się do pracy.
Dobranoc.
PS. A czy normalne jest, że żeby się czegoś nauczyć, to muszę kręcić się na krześle, słuchając przy tym piosenek Filipinek? Cześć.
...
Nie wiedziałam, jaki dać tytuł, to walnęłam wielokropek. I po sprawie. A tak w ogóle, to z dniem dzisiejszym rozpoczęłam akcję znicz pod hasłem ,,Nie daj swemu psu poobgryzać łebków kotkom sąsiadów edycja VII". Od siedmiu lat łapię koty sąsiadów przełażące przez siatkę i przerzucam je z powrotem. Zdarza się też, że zamiast kota, trzeba złapać Sabę, żeby nie dobiegła tam przede mną. Ewentualnie trzeba wyciągać ledwo żywe kociaki spomiędzy jej kłów. Na szczęście, jeszcze żadnego nie wyprawiła na tamten świat.
Założyłam sobie aska. Głupota, ale taki jest efekt siedzenia po nocach. Nie będę go tu linkowć. Wystarczy, że już istnieje. Większego rozgłosu mi nie potrzeba.
Czekam, czekam, czekam. Czekam, chociaż sama nie wiem na co. Nudzi mi się, więc czekam na cud, który zakończy moją nudę.
Cześć.
PS. Jeśli przeczytałeś akapit trzeci, to musiało Ci się naprawdę nudzić. Ale już przynajmniej masz jakiś obraz dziwnych rzeczy, które dzieją się w mojej głowie. I już chyba wiesz, że większa wiedza na ten temat już nie jest Ci do niczego potrzebna. Dobranoc.
PSS. Przecież, o ja głupia, mogłam usunąć ten akapit i nie pisać PS. Ale cóż. Moja głupota granic nie zna. Dobrej nocy, Szanowni Państwo.
Założyłam sobie aska. Głupota, ale taki jest efekt siedzenia po nocach. Nie będę go tu linkowć. Wystarczy, że już istnieje. Większego rozgłosu mi nie potrzeba.
Czekam, czekam, czekam. Czekam, chociaż sama nie wiem na co. Nudzi mi się, więc czekam na cud, który zakończy moją nudę.
Cześć.
PS. Jeśli przeczytałeś akapit trzeci, to musiało Ci się naprawdę nudzić. Ale już przynajmniej masz jakiś obraz dziwnych rzeczy, które dzieją się w mojej głowie. I już chyba wiesz, że większa wiedza na ten temat już nie jest Ci do niczego potrzebna. Dobranoc.
PSS. Przecież, o ja głupia, mogłam usunąć ten akapit i nie pisać PS. Ale cóż. Moja głupota granic nie zna. Dobrej nocy, Szanowni Państwo.
sobota, 15 czerwca 2013
,,Późno już, otwiera się noc..."
A właściwie, to się już zamyka. Prawie druga w nocy, a ja nie śpię. Mimo, że mogłabym. To do mnie niepodobne. Chyba się zmieniam. Ale ja nie chcę. Wolę siebie taką, jaką jestem teraz. Bałaganiarę z tendencją do mówienia do siebie [lubię czasem pogadać z kimś inteligentnym ;)] i skłonnościami do wielkiego pesymizmu z przebłyskami szokującego otoczenie optymizmu. No a resztki normalności zostawiam dla kochanych belfrów, bez których świat byłby lepszo-gorszy.
Znalazłam nowe przesłodkie określenie na osobę pozującą na homoseksualną. Brzmi ono homoś. Przydało się czytanie Angory.
Spadam. Cześć.
Znalazłam nowe przesłodkie określenie na osobę pozującą na homoseksualną. Brzmi ono homoś. Przydało się czytanie Angory.
Spadam. Cześć.
czwartek, 6 czerwca 2013
Łiiiiiiiiiiii... :D
Jestem szczęśliwa, jak nie wiem co. Glany dzisiaj mama odebrała z poczty. Są świetne. Możliwe, że jutro w nich przyjdę do szkoły.Zakochałam się w nich. Niech się ludzie popatrzą. Jutro będę taka szczęśliwa, że znowu będę się uśmiechać do wszystkich.
W szkole nic nowego się nie zdarzyło. Nie to, że tego, ale chciałam się pochwalić, że byłam na konkursie matematyczno-przyrodniczym i razem z Olą Kucharską wywalczyłyśmy sobie drugie miejsce w kategorii klas trzecich. Jestem z siebie dumna, bo niby oceny mam dobre, ale orłem to nigdy nie byłam. Teraz już może być niestety tylko gorzej. Z doświadczenia wiem, że jak jest tak dobrze, to coś się musi sypnąć. Mam nadzieję, że nie rozchodzi się o mój czerwony pasek na świadectwie. Chciałabym go mieć. To byłoby ostatnie świadectwo z wyróżnieniem w całej mojej szkolnej karierze. Fajnie by było.
A tak na koniec tego super-hiper-ekstra-słodkiego posta wklejam zdjęcie moich butków (do których prawa autorskie posiada serwis ,,rockmetalshop.pl''):
W szkole nic nowego się nie zdarzyło. Nie to, że tego, ale chciałam się pochwalić, że byłam na konkursie matematyczno-przyrodniczym i razem z Olą Kucharską wywalczyłyśmy sobie drugie miejsce w kategorii klas trzecich. Jestem z siebie dumna, bo niby oceny mam dobre, ale orłem to nigdy nie byłam. Teraz już może być niestety tylko gorzej. Z doświadczenia wiem, że jak jest tak dobrze, to coś się musi sypnąć. Mam nadzieję, że nie rozchodzi się o mój czerwony pasek na świadectwie. Chciałabym go mieć. To byłoby ostatnie świadectwo z wyróżnieniem w całej mojej szkolnej karierze. Fajnie by było.
A tak na koniec tego super-hiper-ekstra-słodkiego posta wklejam zdjęcie moich butków (do których prawa autorskie posiada serwis ,,rockmetalshop.pl''):
sobota, 1 czerwca 2013
Jak uszczęśliwić "be happy!"?
Mama to jednak wie, jak mnie uszczęśliwić. Mimo, że te glany jej się kompletnie nie podobały, to postanowiła się do nich dołożyć, bo trochę mi brakowało. Jestem taka szczęśliwa, że brak pojęcia. Długo czekałam na odpowiednią chwilę i jest. Teraz tylko czekać, aż przyjdą. No, wyrzuciłam to wreszcie z siebie, bo jak szłam na spacer taka uchachana, to ludzie się na mnie dziwnie popatrywali. Ale przeżyłam. I teraz już tylko tydzień do ponownego wybuchu euforii.
Rodzice pojechali na wesele. Dziadek z babcią też. A ja siedzę z Dominikiem, ciocią Olą, wujkiem Mariuszem i kuzynką Mają (tak po reszcie, to okropne z niej dziecko, po prostu mała terrorystka).
Jednak na laptopie to się bardzo dziwnie pisze. Bardzo mi się mylą literki i piszę bardzo powoli. Myszkę to ma czułą, ale klawiaturę, to wcale. Bardzo mocno trzeba wciskać klawisze (które są stosunkowo małe i bardzo łatwo się pomylić).
Boję się końca roku. Niby nie mam złych ocen, ale tak źle, jak w tym roku, to jeszcze nie było. A jeszcze większym strachem napawa mnie myśl, że po wakacjach jest liceum. Czyli dużo, dużo, ... dużo więcej nauki. Naprawdę się boję. Potrzebuję pocieszenia, ale od samej siebie. Muszę się wziąć w garść. Życzcie mi powodzenia. Cześć.
Rodzice pojechali na wesele. Dziadek z babcią też. A ja siedzę z Dominikiem, ciocią Olą, wujkiem Mariuszem i kuzynką Mają (tak po reszcie, to okropne z niej dziecko, po prostu mała terrorystka).
Jednak na laptopie to się bardzo dziwnie pisze. Bardzo mi się mylą literki i piszę bardzo powoli. Myszkę to ma czułą, ale klawiaturę, to wcale. Bardzo mocno trzeba wciskać klawisze (które są stosunkowo małe i bardzo łatwo się pomylić).
Boję się końca roku. Niby nie mam złych ocen, ale tak źle, jak w tym roku, to jeszcze nie było. A jeszcze większym strachem napawa mnie myśl, że po wakacjach jest liceum. Czyli dużo, dużo, ... dużo więcej nauki. Naprawdę się boję. Potrzebuję pocieszenia, ale od samej siebie. Muszę się wziąć w garść. Życzcie mi powodzenia. Cześć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)