Zamiast się uczyć, czytam dramione. Nie jestem normalna.
*myśli*
*myśli*
*wciąż myśli*
Nie, nie jestem normalna. I dobrze mi z tym.
Przyznaję się bez bicia. Nie zasługuję na większość moich dobrych ocen. Jak słyszę, ile ktoś inny poświęcił czasu, żeby dostać dobrą ocenę i porównam to ze swoją nauką, to jest mi za siebie wstyd. Ja jestem po prostu głupia, bo głupi ma zawsze szczęście, co nie?
Złamałam ołówek. Zrobiłam to już w piątek, ale kiedy wyjęłam dzisiaj piórnik i wyciągnęłam resztki tego ołówka, to pomyślałam sobie, że jestem sadystką.
Nawiązując do tytułu, to dzisiaj mama wpadła na cudowny pomysł wycieczki rowerowej. Początkowo mieliśmy pojechać tylko do babci do Strzałek (ok. 5 km od Żdżar), ale tata chciał jeszcze pojechać na lody do sklepu. Mamie nie chciało się z nami jechać, więc pojechałam tylko ja, tata i Dominik. Okazało się, że w Stolnikach (dwa km od Strzałek) sklep jest zamknięty, więc wyruszyliśmy do Gortatowic (ok. 3 km od Stolnik). Jak już mieliśmy wracać, to tacie się przypomniało, że dawno przez Wylezinek nie jechał, więc wracaliśmy okrężną drogą. Nie powiem, dobrze się jechało, ale zaczynało kropić, a Dominikowi w Stolnikach zaczęły siadać baterie. Ale daliśmy radę go dowlec.
Myślę, że na dzisiaj wystarczy tej notki. I tak za często je dodaję (praktycznie codziennie). Słodkich snów.
PS. Na Dzień Matki moja kochana rodzicielka dostała ciasto z białą czekoladą i wiórkami kokosowymi. Bardzo jej smakowało i pewnie jeszcze nie raz będę je robić. Cześć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz