A zaczynając z innej paki, to jako, że są już wakacje (i teoretycznie - lato), postanowiłam wstawić widzialny efekt mojej przetartej przez praskę chorej wyobraźni. Oto przed państwem wątpliwej jakości dialog o miłości bez happy endu i ostrzegam, że wszyscy umierają. A więc, drodzy czytelnicy, przygotujcie sobie pop-corn i kilka paczek chusteczek na otarcie łez. Zaczynamy.
- Alex, rusz się! Ileż można
przełazić przez siatkę? – nerwowym szeptem Shandy popędza dziewczynę. – Jeśli
się nie pospieszysz, to nas ktoś przyłapie!
- To nie jest wcale takie proste. Nie każdy jest urodzonym gimnastykiem i ... AUĆ! Głupi drut! Czy ja zawsze muszę mieć takie parszywe szczęście?
- Było nie planować wielkiej ucieczki z kolonii. Przecież nikt Ci nie kazał.
- Myślę, że pomimo moich problemów z tą koszmarną siatką, warto było. Kiedy tu jechałam, to nie spodziewałam się, że tu będzie tak nudno. Nic nam nie było wolno. – stwierdziła Alex.
I kto to mówi? – szepnęła rozbawiona Shandy. – A tak w ogóle, to mogłabyś mówić trochę ciszej? No chyba, że panna Robię – Wszystko – Zgodnie – Z – Regulaminem chce, żeby nas nakryli.
- Dobra, dobra. Nie histeryzuj. Nareszcie. Przeklęta siatka. Nigdy więcej. Następnym razem wezmę ze sobą drabinę.
- O ile będzie następny raz. Teraz musimy szybko dostać się na dworzec, a potem to już z górki. – odetchnęła z ulgą Shandy.
- Po co mamy iść na dworzec?
- Bo czymś musimy dojechać do domu i uważam, że pociąg to najszybszy, najtańszy i najbezpieczniejszy środek transportu.
- Ale Shandy, ja nie wzięłam z pokoju portfela.
- Co?! To jak ty chciałaś stąd zwiać? Autostopem?
- Nie wrzeszcz tak, bo nas ktoś usłyszy. Nie mówiłaś, że będą nam potrzebne pieniądze. Wtedy wzięłabym je ze sobą. Możesz więc obwiniać tylko i wyłącznie siebie.
- Ach, ty obrzydliwie grzeczna okropna dziewczyno. Przecież można się było domyśleć, że przy ucieczce będzie nam potrzebna forsa. I niby taka inteligentna jesteś. Niestety, co się stało, to się nie odstanie. Ale ja się jeszcze zemszczę. Oj, ty mnie jeszcze, drogie dziewczę, popamiętasz.
- Dobra, dobra. Bez zbędnego dramatyzmu, proszę. A latarkę wzięłaś? – zakończyła kłótnię vel zbyt głośną wymianę zdań Alex.
- No jasne, że tak. W przeciwieństwie do Ciebie, umiem się zorganizować. Już zapalam. No, gdzie jest ten przycisk? O, tu jest. – włączyła latarkę Shandy.
- Witam, moje drogie panie. Czyżby w środku nocy naszła Was ochota na spacerek? – z mroku wyłonił się pan Farazowski, opiekun nastolatek.
- Co, co, co, co paaaan tu, tu, tu, tu roooobi? – wyjąkała przerażona Alex.
- Wyszedłem sobie na wieczorny obchód korytarzy, ale z waszego pokoju nie dobiegały żadne dźwięki, wskazujące na obecność kogokolwiek. Znając charakter Shandy, postanowiłem sprawdzić teren dookoła ośrodka. Wtedy moją uwagę przykuła głośna rozmowa i dwie postacie mocujące się z siatką. I tak oto was znalazłem. Macie coś do powiedzenia w tej sprawie?
- Nie. No to może my już pójdziemy do swojego pokoju i sprawdzimy, czy nas tam nie ma? – nieśmiało zapytała Shandy.
- Ależ skąd. Ciebie, moja droga, osobiście wsadzę do pociągu. Jedźże wreszcie do domu i nie psuj mi nerwów.
- Naprawdę? – zapytała z nadzieją w oczach dziewczyna.
- Oczywiście, że nie. Obie macie szlaban do końca kolonii. Nie wyściubicie nosa poza ośrodek. Nie będziecie z nami nigdzie wychodzić. Ani na plażę, ani do sklepu, ani do muzeum. Nigdzie.
- Super. I tak nigdy nie lubiłam marnować mojego cennego czasu z tą bandą półgłówków z mojej grupy. Bardzo panu dziękuję! – zawołała szczerze ucieszona Shandy.
- Ach no i zapomniałbym o najważniejszym. Od jutra Alex zostanie przeniesiona do pokoju Claire, a jako, że obecna współlokatorka – Katy – wraca jutro do domu, nie będzie z nią problemu.
- Co?! Pan chyba żartuje! – wykrzyknęły naraz obie dziewczyny.
- Właśnie to, moje drogie panie. I taka reakcja mi się podoba.
- Ale przecież Claire mnie nie znosi. Ciągle mnie obraża. Jak pan może? – płaczliwym tonem zapytała Alex.
- Ot, tak po prostu, Alexandro. A teraz zmykajcie do pokoju. Chyba, że chcecie mieć jeszcze dodatkowo dyżury na stołówce.
- Ale możemy wrócić normalnie? Przez furtkę? Nie chciałabym znowu przeprawiać się przez tę kretyńską siatkę.
- To nie jest wcale takie proste. Nie każdy jest urodzonym gimnastykiem i ... AUĆ! Głupi drut! Czy ja zawsze muszę mieć takie parszywe szczęście?
- Było nie planować wielkiej ucieczki z kolonii. Przecież nikt Ci nie kazał.
- Myślę, że pomimo moich problemów z tą koszmarną siatką, warto było. Kiedy tu jechałam, to nie spodziewałam się, że tu będzie tak nudno. Nic nam nie było wolno. – stwierdziła Alex.
I kto to mówi? – szepnęła rozbawiona Shandy. – A tak w ogóle, to mogłabyś mówić trochę ciszej? No chyba, że panna Robię – Wszystko – Zgodnie – Z – Regulaminem chce, żeby nas nakryli.
- Dobra, dobra. Nie histeryzuj. Nareszcie. Przeklęta siatka. Nigdy więcej. Następnym razem wezmę ze sobą drabinę.
- O ile będzie następny raz. Teraz musimy szybko dostać się na dworzec, a potem to już z górki. – odetchnęła z ulgą Shandy.
- Po co mamy iść na dworzec?
- Bo czymś musimy dojechać do domu i uważam, że pociąg to najszybszy, najtańszy i najbezpieczniejszy środek transportu.
- Ale Shandy, ja nie wzięłam z pokoju portfela.
- Co?! To jak ty chciałaś stąd zwiać? Autostopem?
- Nie wrzeszcz tak, bo nas ktoś usłyszy. Nie mówiłaś, że będą nam potrzebne pieniądze. Wtedy wzięłabym je ze sobą. Możesz więc obwiniać tylko i wyłącznie siebie.
- Ach, ty obrzydliwie grzeczna okropna dziewczyno. Przecież można się było domyśleć, że przy ucieczce będzie nam potrzebna forsa. I niby taka inteligentna jesteś. Niestety, co się stało, to się nie odstanie. Ale ja się jeszcze zemszczę. Oj, ty mnie jeszcze, drogie dziewczę, popamiętasz.
- Dobra, dobra. Bez zbędnego dramatyzmu, proszę. A latarkę wzięłaś? – zakończyła kłótnię vel zbyt głośną wymianę zdań Alex.
- No jasne, że tak. W przeciwieństwie do Ciebie, umiem się zorganizować. Już zapalam. No, gdzie jest ten przycisk? O, tu jest. – włączyła latarkę Shandy.
- Witam, moje drogie panie. Czyżby w środku nocy naszła Was ochota na spacerek? – z mroku wyłonił się pan Farazowski, opiekun nastolatek.
- Co, co, co, co paaaan tu, tu, tu, tu roooobi? – wyjąkała przerażona Alex.
- Wyszedłem sobie na wieczorny obchód korytarzy, ale z waszego pokoju nie dobiegały żadne dźwięki, wskazujące na obecność kogokolwiek. Znając charakter Shandy, postanowiłem sprawdzić teren dookoła ośrodka. Wtedy moją uwagę przykuła głośna rozmowa i dwie postacie mocujące się z siatką. I tak oto was znalazłem. Macie coś do powiedzenia w tej sprawie?
- Nie. No to może my już pójdziemy do swojego pokoju i sprawdzimy, czy nas tam nie ma? – nieśmiało zapytała Shandy.
- Ależ skąd. Ciebie, moja droga, osobiście wsadzę do pociągu. Jedźże wreszcie do domu i nie psuj mi nerwów.
- Naprawdę? – zapytała z nadzieją w oczach dziewczyna.
- Oczywiście, że nie. Obie macie szlaban do końca kolonii. Nie wyściubicie nosa poza ośrodek. Nie będziecie z nami nigdzie wychodzić. Ani na plażę, ani do sklepu, ani do muzeum. Nigdzie.
- Super. I tak nigdy nie lubiłam marnować mojego cennego czasu z tą bandą półgłówków z mojej grupy. Bardzo panu dziękuję! – zawołała szczerze ucieszona Shandy.
- Ach no i zapomniałbym o najważniejszym. Od jutra Alex zostanie przeniesiona do pokoju Claire, a jako, że obecna współlokatorka – Katy – wraca jutro do domu, nie będzie z nią problemu.
- Co?! Pan chyba żartuje! – wykrzyknęły naraz obie dziewczyny.
- Właśnie to, moje drogie panie. I taka reakcja mi się podoba.
- Ale przecież Claire mnie nie znosi. Ciągle mnie obraża. Jak pan może? – płaczliwym tonem zapytała Alex.
- Ot, tak po prostu, Alexandro. A teraz zmykajcie do pokoju. Chyba, że chcecie mieć jeszcze dodatkowo dyżury na stołówce.
- Ale możemy wrócić normalnie? Przez furtkę? Nie chciałabym znowu przeprawiać się przez tę kretyńską siatkę.
Żartowałam. W tym dialogu nie było ani grama miłosnych uniesień. Przepraszam wszystkie zalane hormonami nastolatki za mój haniebny postępek. Błagam o wybaczenie również wszystkich sadystów, którzy liczyli na barwne opisy zabójstw bohaterów. Taka już moja przewrotność, iście severusowska, można by rzec. Dzięki za wytrwanie ze mną przez tyle miesięcy. Pozdrowienia i pobożne życzenie dobrej nocy dla wszystkich.
Niezrównoważona psychicznie be happy! vel Severus Snape
No wiesz co. A ja myślałam,że jedną okradną i zabiją a druga w amoku wpadnie pod pociąg XD Ale na poważnie to muszę przyznać, że bardzo fajnie się czyta twoje wpisy. Masz zarąbisty styl pisania i pewnie jeszcze nie raz tu zawitam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń