Translate

sobota, 13 lipca 2013

Natchnienie

Tak mnie jakoś tej nocy wzięło na napisanie czegoś w internecie. Chyba sobie niektóre moje posty wydrukuję, schowam i kiedyś pokażę wnukom, jakie kiełbie miała ich babcia we łbie, jak była młoda. Podejrzewam, że wtedy się mnie wyprą. A ja będę wredna i je wydziedziczę, a cały majątek oddam sąsiadom.
Ale nie wybiegajmy aż tak w przyszłość. Jest noc i nikt nie będzie próbował rozumieć moich pokrętnych wypowiedzi.
Dostałam od taty komplet świeczek zapachowych. Oczywistą rzeczą jest, że wszystkie zaraz wypróbowałam. Najbardziej spodobała mi się ta, o zapachu cytrynowym. Na drugiej pozycji uplasowała się wanilia, a trzeciej nagrody nie przyznałam.
A jak już jestem przy aromatach, woniach, czy jak to się tam zwie, to mam dość duży problem z wyborem perfum. Mam dwa flakoniki. Jeden dostałam ze trzy lata temu od jakiejśtam ciotki, której imienia nie pamiętam, ale są to ciężkie kwiatowe perfumy, które kompletnie mi się nie podobają, a drugi-od przyjaciółek-jest ładny, ale się kończy. Jasne jak słońce jest jednak to, że mama musi mnie przed każdym ważnym wyjściem wypsikać tymi od ciotki (bo jak można je wyrzucić) od stóp do głów i jeszcze poprawić drugimi. Szukałam perfum lekkich, orzeźwiających, w żadnym razie nie kwiatowych. Nie znalazłam. Bynajmniej nie w dziale dla kobiet. Owszem, były jedne jedyne damskie o zapachu zielonej herbaty i trawy cytrynowej, ale cena zwaliła mnie z nóg. Musiałabym cały dorobek z wakacji trzech lat na nie wydać. No bez przesady. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły, to proszę o pozostawienie informacji w komentarzu.
Mój szalony obserwator z Generacji X posunął mi pomysł pisania recenzji. Muszę się nad tym zastanowić, bo nigdy jeszcze żadnej nie pisałam. Ba, nie przyszło mi to nawet do głowy. Może kiedyś spróbuję, a jak mi się spodoba, to ją tu może wstawię. W każdym razie, życzcie mi powodzenia.
Tak sobie mała, zwariowana be happy! ostatnio zauważyła, że dodaje coraz dłuższe notki. I nie wie kompletnie dlaczego. Jak przychodziło do napisania wypracowania, to jedną stronę było jej ciężko sklecić. A jak notki o nieinteresujących nikogo rzeczach czających się w jej głowie, to bez zastanowienia poematy układa. Ot, taka ironia losu.
Dobranox, ludzie.
Z pozdrowieniami,
be happy!

1 komentarz:

  1. Wyobraziłem sobie to z perfumami, które trzeba wypsikać i... parsknąłem śmiechem. No i wnuki wydziedziczone za brak akceptacji bloga babki też są na medal. Jeśli nie znasz, to poszukaj sobie tekstów niejakiej Stefanii Grodzieńskiej. Masz podobne poczucie humoru.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń