Ale za to opiszę tutaj. Tu przynajmniej obowiązuje częściowa anonimowość :)
Translate
środa, 10 kwietnia 2013
Chemia to wymysł tego pana z rogami, co wypisuje flamastry
Jako że strasznie nie chce mi się uczyć z chemii, to postanowiłam, ze dzisiaj też dodam notkę. Tak mnie jakoś naszło na wspominki z ostatniego lata i przeraziłam się tym, jak mało zróżnicowanie spędzałam ów czas. Lipiec był okresem mokrych rękawów, kaloszy, upaćkanych na czerwono podkoszulek i spodni, wiśni, platonów i zarobku. Sierpień spędziłam na boisku i na górce. Potrafiłam pójść na górkę o szóstej popołudniu, a przyjść o dziesiątej. Leżałam na niej, gapiłam się w niebo, piłam soczek pomarańczowy, czytałam książki i pisałam. Tyle. Powieść można by za to napisać o kształtach, których wypatrywałam wśród chmur. Było dużo rąk, sów i królików. Zapomniałam dodać, że przez całe wakacje nieodłącznie towarzyszył mi odtwarzacz mp3 i słuchawki. Tak bardzo je zniszczyłam, że teraz działa tylko jedna z nich. Myślę, że te wakacje spędzę podobnie. Przecież trzeba wypocząć przed nową szkołą. Nowa szkoła = nowi nauczyciele, nowi koledzy i koleżanki, dłuższa jazda autobusem, droższe bilety, więcej możliwości pójścia na wagary (żarcik taki :D), no i więcej nauki. Pozostaje jeszcze tylko kwestia egzaminu, ocen na koniec roku i egzaminu do bierzmowania. Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć 199 pytań przez czerwiec i lipiec (a ostrzegam, że są mega trudne). Cóż, do pracy rodacy i cacy. Starczy już tego odpoczynku panowie i panie, zaczynamy wkuwanie. Cześć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz