Żeby mieć czelność pojawiać się tu tak często i nic nie napisać, to trzeba być tak perfidną osobą jak ja :D
Po prostu kompletny brak sił i zaangażowania. Nawet uczyć mi się nie chce i tylko bym spała. Coraz częściej myślę nad tym, ile jest smug na ścianie, zamiast o tym, jaki jest wzór kwasu oleinowego i co to jest reakcja ksantoproteinowa. Dzisiaj praktycznie niczego nie udało mi się nauczyć. Nasłuchałam się tylko Eda Sheerana. Już niedługo będę miała jego płytę. Tyle radości. I nagle olśnienie. Przecież we wtorek już pierwszy egzamin. Iiiiii.... Zapada kurtyna. Koniec. Nie napiszę tego. Czemu to mnie tak stresuje?
Ale za to opiszę tutaj. Tu przynajmniej obowiązuje częściowa anonimowość :)
Translate
niedziela, 21 kwietnia 2013
środa, 10 kwietnia 2013
Chemia to wymysł tego pana z rogami, co wypisuje flamastry
Jako że strasznie nie chce mi się uczyć z chemii, to postanowiłam, ze dzisiaj też dodam notkę. Tak mnie jakoś naszło na wspominki z ostatniego lata i przeraziłam się tym, jak mało zróżnicowanie spędzałam ów czas. Lipiec był okresem mokrych rękawów, kaloszy, upaćkanych na czerwono podkoszulek i spodni, wiśni, platonów i zarobku. Sierpień spędziłam na boisku i na górce. Potrafiłam pójść na górkę o szóstej popołudniu, a przyjść o dziesiątej. Leżałam na niej, gapiłam się w niebo, piłam soczek pomarańczowy, czytałam książki i pisałam. Tyle. Powieść można by za to napisać o kształtach, których wypatrywałam wśród chmur. Było dużo rąk, sów i królików. Zapomniałam dodać, że przez całe wakacje nieodłącznie towarzyszył mi odtwarzacz mp3 i słuchawki. Tak bardzo je zniszczyłam, że teraz działa tylko jedna z nich. Myślę, że te wakacje spędzę podobnie. Przecież trzeba wypocząć przed nową szkołą. Nowa szkoła = nowi nauczyciele, nowi koledzy i koleżanki, dłuższa jazda autobusem, droższe bilety, więcej możliwości pójścia na wagary (żarcik taki :D), no i więcej nauki. Pozostaje jeszcze tylko kwestia egzaminu, ocen na koniec roku i egzaminu do bierzmowania. Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć 199 pytań przez czerwiec i lipiec (a ostrzegam, że są mega trudne). Cóż, do pracy rodacy i cacy. Starczy już tego odpoczynku panowie i panie, zaczynamy wkuwanie. Cześć.
wtorek, 9 kwietnia 2013
Tragedia siedmioaktowa
Takiej tragedii, to jeszcze nie było. Ale żeby aż tak? No po prostu ręce opadywują. Egzamin tuż tuż, a ja zamiast powtarzać, to kuję na wszystkie sprawdziany. A jest ich sporo. Ja rozumiem, że każdy nauczyciel chce, żeby to jego przedmiot poszedł nam na egzaminie najlepiej, no ale bez przesady. Ten sprawdzian z religii to mógłby być po egzaminach. Wycięłam ze swojego trybu nauki pięć minut, żeby cokolwiek tu napisać, bo jeszcze trochę, a oszaleję. Tyle nauki, że aż strach. Historia mnie przeraża. WOS tym bardziej. Nie mogę sobie z nim poradzić. Boję się. Co będzie, jak odda jutro kartkówki? Napisałam same głupoty, bo ze stresu nie mogłam sobie nic przypomnieć. Taki wstyd. Trzeba to będzie jakoś nadrobić. Może się zgłoszę do odpowiedzi? Mam jeszcze trochę czasu, więc myślę, że uda mi się wyciągnąć na czwórkę, bo tak źle to jeszcze nie było. Idę w bój o piątkę z historii. Życzcie mi powodzenia. Cześć.
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Święta
Święta, święta i po świętach. Były i już ich nie ma. Aura trochę nie pasuje do daty, ale cóż poradzić. A co, jeśli to my pomyliliśmy święta, a pogoda chce nam to udowodnić?
Mama każe mi pić tran. Nienawidzę tranu. Ohyda po prostu. Jedzie od niego rybą, mimo że na opakowaniu jest napisane, że bezzapachowy i o smaku cytrynowym! Jak to ma smak cytryny, to ja jestem Mama Muminka. Na szczęście pamięć mamy jest bardzo ulotna i przypomina jej się o tym raz na tydzień. Zawsze coś :D
Mam fazę na Muminki. Wiem, wiem, to nienormalne. Czyli pasujące do mojego charakteru. Wobec tego, zamiast się uczyć do kartkówki z wosu, oglądam Muminki i nucę sobie pod nosem piosenkę o następującej treści: ,,Muminki Cię widzą. Muminki Cię śledzą. Muminki Cię złapią, zabiją i zjedzą.''. To by było na tyle w tym temacie.
Mam już dość sernika, jajek, kapusty i rosołu.
Mama każe mi pić tran. Nienawidzę tranu. Ohyda po prostu. Jedzie od niego rybą, mimo że na opakowaniu jest napisane, że bezzapachowy i o smaku cytrynowym! Jak to ma smak cytryny, to ja jestem Mama Muminka. Na szczęście pamięć mamy jest bardzo ulotna i przypomina jej się o tym raz na tydzień. Zawsze coś :D
Mam fazę na Muminki. Wiem, wiem, to nienormalne. Czyli pasujące do mojego charakteru. Wobec tego, zamiast się uczyć do kartkówki z wosu, oglądam Muminki i nucę sobie pod nosem piosenkę o następującej treści: ,,Muminki Cię widzą. Muminki Cię śledzą. Muminki Cię złapią, zabiją i zjedzą.''. To by było na tyle w tym temacie.
Mam już dość sernika, jajek, kapusty i rosołu.
HELP ME!
Subskrybuj:
Posty (Atom)