Translate

wtorek, 1 października 2013

Kraina niepisaniowości

Ostatnio właśnie do takiej krainy trafiłam. Nie planowałam tak długiej przerwy, ale nie miałam weny na pisanie czegokolwiek, a nie chciałam pisać głupot i bzdur. Teraz, tak po prawdzie, też nie jest jeszcze świetnie, ale nie mogłam wytrzymać i czegoś nie naszrajbować, coby nie wyjść z formy.
Cóż, szkoła jak to szkoła - czyli kolejny odcinek z serii "nie chcem, ale muszem". Zimno w całym budynku jak diabli. Jedną jedyną plamą ciepełka na tej przeklętej rawskiej Syberii jest biblioteka, która znajduje się bezpośrednio nad kuchnią stołówkową. Dlatego spędzam w niej większość świetlic, dłuższych przerw, okienek, itp.
A zanim zapomnę, to napiszę, że szukam osoby z dobrą znajomością języka angielskiego, włoskiego lub francuskiego o dość rozwiniętej wyobraźni, bo potrzebuję kogoś, kto byłby w stanie przetłumaczyć mi na jeden z podanych wcześniej języków wiersz. W sumie, to mogłabym się zgłosić do naszej anglistki, ale to jest kobieta do bólu sztywna i podejrzewam, że przełożyłaby to dokładnie słowo po słowie, a tu trzeba z finezją...
Na dzisiaj to tyle. Poinformuję jeszcze, że wybieram się w przyszłym tygodniu na wycieczkę szkolną do Glińczarowa Górnego. Był ktoś może? Jak wrażenia?
Zziębnięta, zakatarzona i kaszelkująca
be happy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz