O pantofelku, powtórzę się, ale nie cierpię zakupów. Zwłaszcza z moją rodzicielką. Chociaż, nie powiem, z jednego zakupu jestem zadowolona. Po raz pierwszy sama, całkiem z własnej woli, przymierzyłam sukienkę na rynku, i tak szczerze mówiąc, to spodobała mi się. Więc ją kupiłam. Co dziwne, mamie też się podoba. A mamy zupełnie inne gusta. Także osiągnęłyśmy porozumienie, czy jakoś tak.
Nie wiem, czy piliście może już nowy pomysł Fortuny ,,bez dodatku cukru". Ja, we własnej osobie, dojrzałam je w markecie. Nie były drogie, więc kupiłam jeden "na spróbowanie". Powiem tak, dla wysublimowanych kubków smakowych (czyli takich jak moje), są całkiem niezłe. Reszta domowników stwierdziła, że wolałaby zjeść własne wymiociny, niż jeszcze raz się tego napić. Rachunek jest prosty. A jako, że jeszcze przez dwa tygodnie mam wakacje od matmy, liczcie sobie sami.
Zastanawiałam się ostatnio, jako że nieuchronnie będzie zbliżał się remont mego pokoiku, na jaki kolor przemalować ściany. Chciałam na czarno, ale mama poprosiła, żeby kolor był jednak mniej mroczny, straszny i satanistyczny. Pokój jest spory, w kształcie litery L i posiada tylko jedno małe okno. Poza tym, jest na poddaszu, więc trzy czwarte sufitu jest dość ostrym skosem. Kiedyś nawet, gdy wstawałam z łóżka, zbyt gwałtownie się poderwałam i oczywiście zarąbałam łbem o sufit. Potem musiałam chodzić z fioletowym sińcem na czole.
Pamiętam o recenzjach, tylko że nie chcę opiniować książki, którą już wiele razy czytałam, a tylko takie mam obecnie w swoich zbiorach. Czekam więc na pannę K., która za jakiś czas udostępni mi ,,Sprzedawcę broni" Hugh Lauriego. Nigdy nie słyszałam o tej książce, więc myślę, że uda mi się zrecenzować ją obiektywnie.
Na dzisiaj to tyle informacji o mnie. Przynajmniej większość z Was nie wie, kim jestem w realnym życiu. Pamiętaj W., że ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem. Zresztą, chyba domyślisz się o co mi biega :)
Dobranoc i kolorowych snów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz