Translate

środa, 21 sierpnia 2013

Five o'clock tea.

A właściwie, to twenty-three o'clock tea :) Tak mnie jakoś wzięło na herbatkę nocną. Z siedmioma łyżeczkami cukru, ale nie wymieszana, bo słodkiej nie lubię. I tak sobie piszę i popijam Earl Grey'a. Smutne.
W piątek mam spotkanie z ludźmi, z którymi wyląduję po wakacjach w klasie. Dużo nas nie będzie, bo tylko jedenastka, ale dojdą też z mat-info, więc trochę się grono powiększy. Nie boję się zbytnio, bo sporo osób już znam z gimnazjum lub podstawówki. Mam nadzieję, że będzie ciekawie, bo jak zaczną nudzić, to się zmyję po angielsku.
*Popija herbatkę. Siorpie przy tym straszliwie.*
Uff... Nie zachlapałam klawiatury. To wyczyn w moim przypadku, bo już mi się kilka razy zdarzyła taka sytuacja. Więc wolałabym już tego nie powtórzyć. Mam do tego dobry powód. Nienawidzę korzystać z klawiatury ekranowej.
*Znów popija herbatkę. Tym razem już nie siorpie.*
Lubię herbatkę. A ostatnio uśmiałam się przy oglądaniu do spółki z babcią ,,S edzi Anny Marii Wesołowskiej". Zeznawał ludź, który próbował być poetą i mówił cały czas wierszem. I to z jaką powagą. No myślałam, że się popłaczę ze śmiechu. A wzmogła się taka potrzeba, gdy zauważyłam, że na progu od babcinego pokoju siedzi mały kotek sąsiadów i z wielkim zainteresowaniem przygląda się telewizorowi. No leżę i nie wstaję.
*Wypija herbatę do końca. Potem wgapia się w kubek i liczy, że w magiczny sposób herbata znów się w nim pojawi.*
Chyba nie mam magicznych zdolności. Herbata nie powróciła. Szkoda, bo nie chce mi się teraz iść i wstawić wody. Może jest ktoś chętny do zrobienia tego za mnie? I najlepiej niech sam ową herbatkę zaparzy i zaprosi mnie na gotowe. Byłabym tej osobie dozgonnie wdzięczna.
Wystarczy już poniżania się na internetach. Cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz