Translate

sobota, 12 września 2015

Aaaaa...

Także tego... Żyję. Szpital był ponad miesiąc temu i był koszmarnie nudny. Naprawdę. Kompletnie nic się nie działo... Książki mi dowożono w międzyczasie, bo po trzech dniach zabrakło. Jedzenie nie było złe. Fakt, że jadłam tylko mannę i zupy, ale były zjadliwe. Pielęgniarki przyjemne i pomocne. Ekhm... To chyba tyle.
Koniec wakacji w sumie przywitałam z ulgą. Już się przynajmniej nie snuję jak duch po podwórku nie mając co ze sobą zrobić. Tylko to wstawanie o szóstej rano... Lubię się uczyć, poza tym, szkoła sprawia, że mam stały kontakt z ludźmi, mimo mojej awersji do tego. Wbrew pozorom, to całkiem zdrowe. Izolacja na dłuższą metę jest strasznie męcząca. Co jeszcze mogę na ten temat powiedzieć? Jak jasna cholera boję się przyszłorocznej matury i chyba już zacznę zbierać leki i ziółka na uspokojenie, bo inaczej nie przejdę przez to z zachowaniem psychiki w dobrym stanie. Jestem okropną panikarą i muszę z tym żyć.
Aaaa... Tak w ogóle, to... No i zdechło. Od paru dni nosiłam się z zamiarem, żeby coś napisać. I co? Nie pamiętam co to było... Moja pamięć to wredna małpa. Nie da mi zapomnieć o łyżce, którą jako sześciolatka wsadziłam sobie między świeżo wyrośnięte stałe dolne jedynki, ale już coś istotnego, na przykład myśl przewodnią tego wpisu, bardzo łatwo wymazuje z notatnika. Do diaska, muszę się z nią na poważnie rozmówić, bo tak dalej być nie może. Jak tu pamiętać o ważnych rzeczach, skoro ona woli przechowywać informacje o jakichś pierdołach? Grrr...
Także ten... To by było dzisiaj na tyle. Muszę co jakiś czas coś tu powypisywać, żeby znowu nie wyjść z wprawy.
Do przeczytania,
Scary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz