Translate

wtorek, 21 kwietnia 2015

Nic śmiesznego

Ani ciekawego. Ani w ogóle nic się nie dzieje. Nie lubię takiej nijakości. Po prostu... Nie. Coś trzeba z tym zrobić, mili Państwo. Coś trzeba z tym zrobić... I już ja się postaram wykombinować cokolwiek bardziej ekscytującego. Ale to od jutra.
Chustka do nosa. Niby nic, a jednak... Jeśli ktoś nie chce używać chusteczek higienicznych, istnieją chustki do nosa, nawet mam gdzieś takie w domu. Ale na litość Boską, apaszki nie służą do wydmuchiwania w nie kinola! Skąd to zbulwersowanie? Był sobie ostatnio pan. Wysoki, młody pan o całkiem przyjemnej aparycji. I ten pan grał na gitarze elektrycznej niedaleko wejścia do tzw. galerii. Pominę milczeniem fakt, że było zimno i wiało i w ogóle nieprzyjemnie, a ów pan był bez kurtki. Grał nieźle, miał interesujący repertuar, ciekawie to się prezentowało. Tylko, że ten pan do wycierania nosa używał takiej dużej czerwonej chustki w kratkę. I niefortunnie się złożyło, że identyczną miałam na szyi. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Zraziłam się do pana po całości. Sytuacji nie ratował nawet jego przepiękny sweter w żółto-zieloną kratkę z czerwonymi rękawami. Może brzmię jak człowiek niespełna rozumu, ale ta chustka była moją ulubioną do tamtego momentu. A teraz kojarzy mi się tylko z tym panem...
Ale, jako że pójście do "galerii" zawsze wiąże się z odwiedzeniem Empiku, zdarzyło się coś, co poprawiło mi trochę humor. Ja sobie grzecznie, nikomu nie wadząc, szukam odpowiednio małych podobrazi, a Natalia (wcześniej nie wspomniana, towarzysząca mi koleżanka) informuje mnie znienacka, że ten pan wynosi kota ze sklepu. Chwila moment, co? Jak to kota? Ale że pluszowego? A tu nie... A tu nie. To był prawdziwy kot z krwi i kości. Rudy, w ciapki, dobrze odchowany i czysty, więc zapewne "czyiś". I pan go wyniósł. Skąd zwierzak wziął się w sklepie? Nie wiadomo. Kocurek tak się przywiązał do pracowników Empiku, że chwilę po wyniesieniu, wrócił, łasząc się wszystkim ludziom do nóg. To było rozczulające wręcz. Co prawda, mógł mieć wściekliznę, czy coś. Ale no błagam... Nawet pan, który go co chwilę wywalał zaczął się do niego przywiązywać. Trochę to zmieniło moje nastawienie do reszty tego dnia. No ale chustka do nosa wielkości mojej apaszki? No nieee...
I to tyle na dzisiaj. I najprawdopodobniej na najbliższy miesiąc. Zatem cieszmy się i radujmy dniem dzisiejszym :)

Do zobaczenia,
Scary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz