Translate

czwartek, 4 lutego 2016

Już za rok matura...

Albo za kwartał. A mądra Michasia co robi? Absolutnie nic. Jak do tej pory podjęłam już co najmniej kilkanaście prób rozpoczęcia poważnych powtórek materiału. I generalnie to z matematyki jestem jakoś na mnożeniu i dzieleniu sposobem pisemnym, a z polskiego na nauce alfabetu. Chociaż z tym polskim to nie jest tak tragicznie, radzę sobie z nim intuicyjnie i nie najgorzej mi to idzie. Minimalnie, tak o głębokość Rowu Mariańskiego, gorzej jest z resztą, czyli matematyką i geografią. Jakoś w liceum przestałam lubić szkołę... Zimno tam, prąd w kółko odłączają, wymagają żeby być tam od rana i jeszcze trzeba uważać co się dzieje dookoła. No tragedia. O, umiem ten wyraz przeliterować. Zdałam?
Wspominałam już kiedyś, że lubię czekoladę? Nie? To mam to z głowy.
Coś jest takiego w tym powietrzu, że mam ciągle ochotę śpiewać. Albo wyć. Zależy od podejścia przypadkowych słuchaczy. I taki ogólny obraz mojej osoby może być albo dziwnie niebezpieczny albo po prostu stuknięty. No bo co mogą ludzie pomyśleć mijając na ulicy nastolatkę średniego wzrostu z fryzurą wiatrem targaną, w czarnym płaszczu po kostki, czerwonych trampkach, z błękitnym plecakiem, śpiewającą pod nosem na zmianę "Anielski orszak" i "Gdzie strumyk płynie z wolna"? Dodatkowo z białych słuchawek dobiega pogłos poezji śpiewanej naprzemiennie z muzyką elektroniczną? I pomyśleć, że nie lubię się wyróżniać...
A za tydzień ferie. Co ja będę robić? To co zwykle kiedy mam wolne. Spać.
Cześć, Scary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz