Translate

sobota, 30 maja 2015

Uroczyście przysięgam... Ale na nic nie daję gwarancji

Ale na nic nie daję gwarancji, żeby nie było. W dotrzymywaniu słowa nie jestem najlepsza, chociaż bardzo się staram. Chociaż może lepiej o tym nie mówić...
Nie zmuszaj mnie do pisania postów, proszę, bo będę pisała jakieś głupoty. Wiesz, jakie to potem męczące, jak widzę jak tępo pisałam?
Nawet nie mam pomysłu co napisać... Czyżby deja vu? Ale przecież to już było... Ehh... I jeszcze ta mnogość wielokropków... Porażka na całej linii... Zginiesz śmiercią pozorowaną na naturalną, zobaczysz...
Nie no, na serio całkowicie nie mam inspiracji. To będzie taki notkowy koszmarek, za którego będzie mi okropnie wstyd potem. Ale mi będą wnuki wypominać... Na skarpety sąsiada, toż to się będzie za mną ciągnęło aż do trumny. Aż Ci chyba, panie psychologu jeszcze raz pogrożę, bo się zmierziłam do pisania... Odpłacę się za to sowicie w swoim czasie.
No kurczę z rożna, nie mam weny. Nie mam i koniec. Jak mam wykrzesać z siebie coś sensownego, jak brak mi chęci i motywacji. To, że narzekasz, że nie piszę, wcale nie pomaga, wierz mi. Zaraz zacznę z tego wszystkiego walić łbem pełnym szatkowanej kapusty o to moje pozdzierane biurko z marketu. Oooo... To jest myśl. Nabiję sobie guza. Pobawię się w masochistkę. Trzeba przecież zbierać doświadczenie życiowe w różnych kategoriach, prawda?
Padam na ten swój paskudny ryj, bo jak tak czytam to "cudo" od początku, to się coraz bardziej załamuję. Każdy ma w życiu okresy wzlotów i upadków, a ja aktualnie siedzę w jakiejś wyjątkowo głębokiej przepaści i zbieram pióra do skrzydeł. Tylko czym je posklejać? Na ślinę się chyba nie uda... Może woskowina z uszu...?
Dobranoc, proszę Państwa.
A pewnemu panu najgorszego możliwego koszmaru!
Scary